Recenzja książki

"Zostań Boginią" to praktyczny kurs wprowadzający do "Trzeciej drogi", wymyślonej przez Franceskę de Grandis ścieżki opartej na Feri Wicca. W zamierzeniu autorki książkę należy przerobić przez około rok (biorąc jedną lekcję na tydzień, jeśli potrzeba przeciągając okres czasu, przy czym lekcji jest piętnaście). Franceska de Grandis ukazuje tam Wicca od zupełnie innej strony niż robił to Cunningham. Jego "Wicca" to w zasadzie katalog opisów propagowanej przez autora odmiany Wicca - obrzędy są takie, etyka jest taka, Bogowie mają atrybuty takie i takie, a teraz rób se z tym co chcesz. Odwrotnie "Zostań Boginią" - jest to przewodnik dla początkującego, praktyczne wprowadzenie, dzięki któremu można zapoznać się z Wicca przez działanie. Autorka doradza od czego zacząć, a każdej porcji teorii towarzyszy praktyczne ćwiczenie.

Trzeba oczywiście pamiętać, że nie jest to kompletny podręcznik do Feri Wicca (ani nawet Trzeciej Drogi), ale kurs wstępny, zaznajamiający z niektórymi podstawowymi technikami i wierzeniami. Brakuje tam zwłaszcza uporządkowanego podejścia pod względem wiedzowym. Dlatego według mnie książkę tę powinno czytać się razem z "Ewolucją czarów" Thorn Coyle. Przydałoby się też jako uzupełnienie coś o Celtach, żeby wiedzieć o czym autorka nie pisze. De Grandis robi bowiem w tej książce straszne zamieszanie, jeśli chodzi o terminologię. Wiele rzeczy które odnosi po prostu do "Wicca" tak naprawdę pojawia się tylko w Feri Wicca. Dużo pisze o Celtach, ale naprawdę niewiele ma z nimi wspólnego. Stąd potrzeba posiadania innych książek do porównania i zrównoważenia.

No tak - powie ktoś - ale Cunninghama też sobie można zacząć powolutku przerabiać, wymyślając własne ćwiczenia lub po prostu praktykując Sabaty i Esbaty, więc po co mi "Zostań Boginią", co to za różnica, cóż w niej jest takiego czego nie ma u niego? A otóż jednak jest w niej coś więcej. Często zdarza się tak, że ktoś czytając coś o Wicca (np. Cunninghama) wpada w entuzjazm i niewiele myśląc stwierdza - "tak, to jest ścieżka dla mnie!" Kluczowe tutaj jest to "niewiele myśląc". Zmiana religii to nie tylko zmiana świętego obrazka na ścianie i dat świąt. To także zmiana swojej psychiki, swoich odruchowych reakcji, swojego światopoglądu. To naprawdę poważna sprawa. Religii nie zmienia się w jeden wieczór, tylko dlatego, że się tak postanowiło. De Grandis w tym procesie pomaga, dotykając w swojej książce po kolei wielu dziedzin, podając swoje zdanie na ten temat i zachęcając czytelnika do przemyśleń. "Zostań Boginią" zawiera przy tym także ćwiczenia (również magiczne) pomagające w zmianie siebie.

Z Feri Wicca DeGrandis wyniosła także bardzo słuszną zasadę, że do pewnych rzeczy należy być dobrze przygotowanym. Jest to jedna z niewielu książek eklektycznych, które to podkreślają. Zwykle autorzy mówią po prostu "rób, co chcesz i w jakiej kolejności chcesz", co jest dla mnie delikatnie mówiąc nieodpowiedzialne. Ponieważ magia to narzędzie niebezpieczne, należy do niej podchodzić ostrożnie. Wszelkie poważniejsze działania magiczne pokazane zostają dopiero w dalszej części książki. Początek to (między innymi) "kurs pozbierania się do kupy", którego przepracowanie ma na celu lepsze poznanie i zrozumienie siebie a także pozbycie się wewnętrznych problemów i kompleksów. Towarzyszą temu pierwsze informacje na temat bogów i technik magicznych.

Więc tak ogólnie to całkiem niezła książka, nie?

No właśnie nie. Idea leżąca u podstaw książki jest świetna i bardzo potrzebna, ale wykonanie mi się nie podoba.

"Zostań Boginią" jest przeraźliwie amerykańsko-spsychologizowana. Stosowana z umiarem może dać rezultaty wcale niezłe, ale odczytywanie dosłowne może doprowadzić do ignorowania wszelkiej krytyki, bezkrytycyzmu wobec samego siebie i przewrażliwienia emocjonalnego. Nie każdy, na przykład, jest artystą, chociaż prawie każdy może się nauczyć przyzwoicie malować czy pisać. Po długim okresie ćwiczeń. Tymczasem amerykańska sieć zapchana jest tandetnymi wierszydłami czy brzydkimi obrazkami stworzonymi przez ludzi chcących dać upust swoim uczuciom religijnym, którzy nie poświęcili czasu na ćwiczenia, ale nie dopuszczają do siebie możliwości, że tacy z nich, za przeproszeniem, tfurcy, jak z koziej dupy waltornia.

Ja jestem jak najbardziej za rozwijaniem własnego poczucia wartości i doceniania swoich wysiłków. Ale trzeba być w tym realistą, a nie twierdzić, że wszystko co moje jest naj. Bo jak się nie umie zaakceptować tego, że ma się także niedociągnięcia, to się ich stara nie widzieć na zasadzie chowania głowy w piasek. A jak się czegoś nie widzi, to jak to poprawić?

Takie podejście widać po samej autorce. Kiedy de Grandis pisze coś o sobie, często pojawia się "naj" - autorka ma najbardziej mistyczne doświadczenia, największe problemy ze sobą i tak dalej. Z wielkim przekonaniem twierdzi także, że jest świetną poetką, a nauczyciel który jej próbował uświadomić, że jednak nie... no cóż, według niej mylił się. Problem w tym, że według mnie on miał rację. Swoje zdanie opieram na lekturze jej dwóch książki w angielskim oryginale ("Zostań Boginią", czyli "Be a Goddess", oraz "Goddess Initiation"), a także utworów na jej stronie. Sorry, Winnetou...

Co idzie za powyższym, książka ma posmak typowego podręcznika self-help. Często powtarza się schemat: "Józia X. miała wielki problem, przyszła do mnie, zrobiła to co jej kazałam i pozbyła się problemu. Pomogę i tobie! Wystarczy że...". Jeszcze w "Zostań Boginią" de Grandis ma jakiś umiar, ale "Goddess Initiation" (teoretycznie druga część "Zostań Boginią") czyta się jak typowy self-help. Co gorsza, masę zaklęć brzmi dla mnie jakby je układał ktoś nie z tej religii, to znaczy ostatecznie sprowadzają się do próśb do Bogini. Bogini, zmień mnie! Bogini, oczyść mnie! Bogini, uziem mnie! A nie łaska wziąć dupę w troki i zrobić coś samemu? Ostatecznie przecież magia jest właśnie robieniem czegoś samemu, a nie wiecznym żebraniem u bóstw...

No i ostatnia rzecz - tłumaczenie jest beznadziejne, a nawet gorzej. Wygląda to tak, jakby ktoś zupełnie nieznający języka angielskiego wziął automatyczny tłumacz, przepuścił przez niego książkę, nie przeczytawszy oddał to do korekty a stamtąd pchnął od razu do druku. Na pierwszej stronie nie ma bowiem nazwiska tłumacza ani redaktora, a tylko korekta. Książka jest zatem (dzięki korekcie) w większości spójna pod względem gramatycznym, ale jeśli chodzi o sens - niektóre fragmenty przypominają mi dialog "Miodzie, jestem domem!" Tylko że ten ostatni to żart wybitnego skądinąd tłumacza, a humor "Zostań Boginią" jest całkiem niezamierzony.

Kolejną cechą charakterystyczną polskiego tłumaczenia jest to, że jest skierowane do czytelniczki-kobiety, zamiast używać bardziej neutralnego w wydźwięku rodzaju męskiego ("jeśli skończyłaś już czytać, weź..." zamiast "jeśli skończyłeś już czytać, weź..."). Prawdopodobnie to Wydawnictwo Astropsychologii uwzględniło tutaj docelowych nabywców książki - ponoć to kobiety są zwykle bardziej zainteresowane ezoteryką i podręcznikami self-help, a już zwłaszcza czarownictwo ma w Polsce renomę "religii tylko dla kobiet". Oryginał angielski jest natomiast skierowany do obu płci. Nie ma książki "Zostań Bogiem" ani niczego takiego.

Podsumowując - książka zdecydowanie przyda się tym, którzy na razie ograniczeni są tylko do polskich źródeł, pod warunkiem że podejdą do niej ostrożnie, wykazując się dużą dozą zdrowego rozsądku oraz (w przypadku wydania polskiego) pewną ilością samozaparcia. Jednak jeśli ktoś może sprowadzić sobie wydawnictwa zagraniczne, lepsze wprowadzenie praktyczne znajdzie w "Witch Crafting" Phyllis Curott i "Twelve Wild Swans" Starhawk. Żeby lepiej poznać Feri Wicca, lepiej sprowadzić sobie książki twórcy - Victora Andersona - i poczytać sobie strony obecnych członków tradycji, a jeśli chce się kontynuować, poprosić któregoś z nich o szkolenie.

Spis treści


Copyright © 2023 Katarzyna "_3Jane" Olszewska
Powered by Cryogen
Theme based on Lotus by KingMob